Wyprawa 
WYSPA i MIASTO KORČULA


czerwiec 2007
tekst - I.Rek
zdjecia - I. Rek, wybrane R. Rek i A.Rek

Relacja z wyjazdu w dniach 6-18.06.2007 do nie całkiem słonecznej Chorwacji 
w dwa auta i dwie rodzinki z maluchami

.

 
Trasa przejazdu:


Warszawa - Mikulov
Mikulow    - Pitvice
Plitwice     - Split
Split          - KorČula

  


 
na miejscu


  - KorČula
  - Lumbarda
  - Dubrownik
  - Ston
  - Vela Luka
 

 
Powrót


KorČula - hotel H2O pod Gratzem
Gratz    - Warszawa

  

termin     - 6-18.06.2007
transport - samochody
noclegi    - po drodze jak popadnie, 
                na miejscu - domek rezerwacja Interhome

historia, lokalizacja i opis ciekawych miejsc - w odnośnikach
podpisy do zdjęć wyświetlaja się po "najechaniu" kursorem myszki na fotkę
 
 

Droga 


Poczatek wyjazdu jak zwykle, Warszawa 6 rano i trasa katowicka do Cieszyna. Jest sobota, bardzo przyjemnie sie jedzie. Pierwszy posój planujemy w oklocach Pszczyny wrestauracji innej niż wszytskie (McDonalds). Dzieci odpoczywaja chwilkę bawiac się na zjeżdzalni i w drogę dalej.

Granica - jak zwykle kwestia pokazania paszportów i już jesteśmy po czeskiej stronie. Za przejsciem zatrzymujemy się przy budkach w których zakupujemy winiety - za złotówki (własciciele raczej niechetnie przyjmuja korony). Przy wyjeżdzie na ponad 7 dni najbardziej opłaca sie zakup miesięcznej co kosztuje mniej niż dwie 7 dniowe. Oferuja tu również wietki austriackie ale to zostawiamy sobie na jutro. W małym kiosku obok znajduje sie rowniez kantor. Wymieniam złotówki na korony po kursie identycznym jak w Warszawie.
Droga - kierujemy się na Olomuc, Brno i stad na Wideń. Po stronie Czeskiej widać dotyk unii - mocno rozbudowuje sie brakujacy kawałek autostrady od granicy do Olomuńca. Także stare odcinki sa remonowane i nie bez powodu - pod Ołomuńcem trzeba sie turkotać po autostradzie na płytach betonowych. Pod Brnem niemiła niespodzianka - patrol policji. W sumie drobnostka, przejechanie ciagłej linni po zbyt późnym zauważeniu zjazdu i na szczescie tak jest potraktowana. 20E załatwia sprawe. 
 
 

Mikulov



kamera internetowa
strona miasta (j.polski)
lokalizacja

Jadąc z Brna zegnamy się z autostradami i juz zykła dwupasmówką ze wszystkimi jej ograniczeniami (predkość) zbliżamy sie do celu na dzień dzisiejszy - miasteczka Mikulov. Po drodze kontemplujemy malownicze widoczki z drogi biegnacej groblą przez jezioro Vodni Nadrz Nove Mlyny (zobacz zdjecie na maps.google). Szczególnie uroczo prezentuje się kosciólek na maleńkiej wysepce. Szkoda - brak jakichkolwiek parkingów ne pozwala na dłuzszy postój.

Samo miasto widać już z daleka - malowniczo połozone na jednym ze wzgórz wrasta z otaczajacych je równin. 

Hotel Zamecek - ruszamy na miastotabliczka w hotelu :-)Zatrzymujemy się w "Zamecku" połozonym przy głównej trasie. Zajmujemy pokoje ustuowane w cześći C za hotelem. Sa bardzo sympatyczne i ładnie urzadzone choć nie tanie niestety (można płacić w koronach i euro). Ich podstawowa zaleta jest mozliwość zaparkowania auta o metr od drzwi tak ze nie trzeba daleko nosic walizek. W środku kartka z prośba w czterech jezykach o odniesienie kluczy do recepcji - między innymi "Prosze, oddajte klucz do Centralnej Recepcje Hotela Zamecek. Dzeinkujeme" To chyba po polsku .

Niezbyt późna pora i słoneczna pogoda skłania do spaceru po mieście

Mikulov - widok na miasto i pobliskie wzgórze

Jego centrum z jednej strony ogranicza wielki zamek, a z drugiej - Svatý Kopeček, wapienne wzgórze z kaplicami fundacji Dietrichsteinów. Z obydwu tych miejsc roztaczaja się wspaniałe widoki i doprawdy trudno byłoby zdecydować, który uznać za bardziej malowniczy.

Zamek wyrasta ze skał, które wykorzystano wbudowujac w nie mury. W pradawnych czasach zakładali tutaj osady Słowianie, później postawiono romańskie i gotyckie warownie, a obecna budowla jest wynikiem przebudowy w stylu barokowym, wykonanej na zlecenie rodziny Dietrichsteinów - właścicieli posiadłości od drugiej połowy XVI w. aż do 1945 r.

Mikulov zamekZamek - wyjscie na miasto

Bez opłaty można wejść na taras, by z góry spojrzeć na przepiękna starówkę (otwarty do 17.00, ze względu na oświetlenie słoneczne najlepiej przyjść po południu). Park zamkowy otwarty jest dla zwiedzajacych codziennie w godzinach 7.00-21.00.

W zabytkowym centrum, z brukowanym rynkiem, na gotyk nakładaja się późniejsze style architektoniczne. W sercu starówki, na malowniczym rynku (Náměstí) warto obejrzeć kilka ciekawych kamienic, jak ratusz lub ozdobione sgraffitowymi dekoracjami Kanovnické domy (Domy Kanoników). Urodę placu ostatnio docenili filmowcy - latem 2001 r. kręcono tu film o Napoleonie. 

Po niegdyś licznej w Mikulovie żydowskiej społeczności pozostała synagoga (18 V-30 IX wt.-nd. 13.00-17.00) zlokalizowana na północ od zamku, przy ul. Husovej 13. Niedawno restaurowana, pochodzi z 1550 r. Wnętrze bożnicy prezentuje nietypowy w tych stronach styl lwowski (albo polski, jak głosi tablica na budynku), z bima wsparta na czterech kolumnach. Urzadzono tu wystawę poświęcona lokalnej społeczności żydowskiej.

Na północ od synagogi (dojście dróżka prowadzaca od Brnanskiej), w urokliwym miejscu pośród starych dębów rozciaga się Židovský hřbitov (cmentarz żydowski), założony w XV w.

W tej okolicy można wspiać się wapienna ścieżka, wijaca się poprzez zarośla, na Kozí hrádek, jedno z trzech wzgórz otaczajacych centrum Mikulova. Stoi na nim dwupiętrowa kamienna wieża obronna (widoczna z zamku), wzniesiona w 1560 r. Warto się na nia wdrapać, bo widok na miasto i Svatý kopeček wynagradza wszelkie trudy.

Wracajac na rynek, nie od rzeczy będzie rzucić okiem na kostel sv. Anny (kościół św. Anny) - pozbawiona dachu światynię (zniszczył go pożar w 1784 r.), dziś mauzoleum Dietrichsteinów oraz na kostel sv. Václava (kościół św. Wacława), ze śliczna arkadowa wieża i bardzo ciekawym sklepieniem.
(za: http://przewodnik.onet.pl)
pilsner - nasz pocieszyciel w deszczowa pogode
Niestety podczas wycieczki psuje się pogoda. Zaczyna wiać i zapowiada sie na deszcz ale moze nie bedzie padało... 
Jednak pada, i to bardzo. 
Do hotelu daleko wiec szukam sklepu z jednorazowymi płaszczami przeciwdeszczowymi. Jest już 5 po 17.00 i WSZYSTKIE SKLEPY JUZ ZAMKNIETE. Idziemy na obiad. W pobliżu rynku znajdujemy bardzo sympatyczna restauracje ze smacznym jedzonkiem gdzie pocieszamy sie wybornym pilsnerem.

Deszcz nie szalał zbyt długo, więc udajemy sie na wspominany wcześniej Svatý Kopeček (rezerewat przyrody). Po drodze liczne zniszczone stacje drogi krzyzowej oraz znak informujšcy o tym ze nie można tu palić ognisk, biwakować, jeżdzić na rowerze i SKAKAĆ NA PARALOTNI .

Svatý Kopeček - granica rezerwatuSvatý Kopeček - kapliczki drogi krzyzowejSvatý Kopeček - kosciół na szczycieSvatý Kopeček - widok na miasto
Svatý Kopeček - widok na okoliczne polaDroga poczatkowo biegnaca w lesie, wychodzi na łaki dzieki czemu mozemy podziwiać panoramę miasta i okolicy w promieniach zachodzacego słońca. Jak okiem sięgnac wokól widać winnice, winnice i jeszcze wiecej winnic (nie bez powodu atrakcja zamkowego muzeum jest największa beczka na wino w Europie Środkowej - dzieło K. Sechta z Brna z 1643 r. - 390 kg, 101 000 litrów).

Horni Vestonice - wschód słońcaRano, gdy wszyscy jeszcze śpia, wyruszam na mała wycieczkę samochodowa po okolicy. Wszędzie dużo mgieł a to z powodu wczorajszego deszczu jak i okolicy jezior. Dojezdzam do miasteczka Horni Vestonice. Miejscowość mała ale bardzo ciekawa. Wszędzie można odczuć, że wino to podstawa tutejszej gospodarki. Mijam niezliczone winnice a za miasteczkiem ciekwawe piwniczki do składowania wina oraz ogromne beczki. Ponadto bardzo ładny zakład kowalski. Za ładny żeby był to tylko tradycyjny warsztat a wiec zapewne to kowalstwo artystyczne a i atrakcja turystyczna w jednym.

Horni Vestonice - beka na winoHorni Vestonice - piwniczki na winoHorni Vestonice - upawy winorośli
Horni Vestonice - kowal
Rano śniadanko w hotelu (najpyszniejsza jajecznica jaka jadłem podczas wyjazdu) i dalej w drogę. 

Z Mikulowa kierujemy się na Wiedeń, dalej na Gratz a tam na Maribor.

Zaraz za Mikulovem przejscie graniczne na którym znów wlasciwie zadnej kontroli i zaraz po nim stacja benzynowa BP na której zakupujemy winiety drogowe na 10 dni. Tankujemy paliwo dopiero w miejscowosci Poystorf ponieważ na BP jest dosyć drogo. Cena ON w granicach 0,982 Eu także podobnie jak w Polsce. Austria - siłownie wiatrowe

Przed Wiedniem mijamy wielkie ilości wiatraków (Austriacy serio podchodza do zaleceń Uni dotyczacych wykorzystania energi z naturalnych żródeł). 

Droga przez Austrie minełaby bez specjalnych wrażeń gdyby nie braki w toaletach i postojach na autostradzie. Nasze ukochane dziecko przypomniało o swojej pilnej potrzebie w chwili gdy mijaliśmy stację benzynowa. Dosyć długo wypatrywaliśmy parkingu, nastepnej stacji, cokolwiek zeby móc sie zatrzymać i nic. Poradzilismy sobie w dosyc niecodzienny sposób którego nie bede opisywać  ale radze wszystkim korzystać z toalet zawczasu.
 
 

Chorwacja - w drodze i hotel w Plitvicach


Autostrady - informacje praktyczne (j.polski)
Autostrady - informacje i przelicznik opłat (j.chorwacki)
 
 
wjazd na słoweńska autostrade
bilet wjazdu na autostrade
Zanim dojedziemy do wymażonej Chorwacji musimy przejechać przez Słowenie. Tak jak wcześniej, bez zadnych komplikacji mijamy granice z Austria. Po pierwszym samochodzie z Polski pogranicznikowi nawet nie chciało sie podejsc do naszego auta. Potem wiazd na autostrade w stylu włoskim tzn. pobieramy kwit z opłata na końcu drogi (0,65Eu). W Mariborze autostrada się kończy i do granicy z Chorwacja turkoczemy sie powoli droga lokalna (autostrada w budowie). Na szczęście to niecałe 50 km. Potem granica (dla aut z EU osobne przejscie) i kierujemy się na Zagrzeb

Nareszcie Chorwacja! Cieszy nas to ponieważ znów jedziemy autostrada z rozsadna prękościa podróżna. Autostrada podobna do tej w Słowenii czyli bramka, przycisk w celu pobrania kwitu, szlaban w góre i jazda bez przeszkód i bramek po drodze z opłata przy wyjeździe. Dalsza droga przebiega dosyć monotonnie. Autostrada nowa, jedzie sie ładnie, widoki za oknem średnioładne - taki polski beskid wiec brakuje egzotyki. Przejerzdzamy przez kanał Kupa oraz wiadukt Kupa Kupa i docieramy do Karlovaca. Tu zjezdzamy na krajowa 1 (E71) z nadzieja na wymianę w mieście naszych euro. Niestety, dziś świeto Bożego Ciała, które Chorwaci również obchodza, więc wszystko czynne jak w niedziele (czytaj - dawno zamkniete o ile wogóle otwarte). 

Zakrecamy kluczykami i lecimy na Plitvice. 

miejscowa restauracja z grilem5 km za miastem mijamy wieś Turanj, gdzie znajduje się muzeum pod gołym niebem upamietniajace powstrzymanie natarcia Serbów w niedawnej wojnie domowej. Można obejrzeć tu kolekcje różego sprzetu wojskowego oraz m.in. traktor przerobiony przez miejscowa ludność na wóz pancerny w celu powstrzymania Serbskich czołgów. 

Przejezdzamy również obok nielicznych już domów porytych kulami. Chociaż jest 10 lat po wojnie dalej widać jej skutki. Z drugiej strony na warszawskiej pradze jest wiele kamienic z podobnymi uszkodzeniami mimo że od ostatniej wojny mineło już ponad pół wieku.

W drodze mijamy wiele sympatycznych restauracji (miedzy innymi ta ze zdjecia z grilem) oraz drogowskazów dotyczacych kwater, również z reklamami w jezyku polskim. Nie zatrzymujemy się z nadzieja na wczesne przybycie do Plitvic i zwiedzanie jezior.

Na miejscu jesteśmy dosyć wcześnie. W hotelu Plitvice wymianiamy euro na kuny (kurs 7,28 za 1 euro - taki jak wszędzie + prowizja 1,5%) i rozgladamy się za noclegiem (Hotel Plitvice to standard i ceny Mariottu co w obu przypadkach nas nie interesuje).
Znajdujemy pensionat *** Villa Lika zaraz za Plitvicami, przy zjeżdzie na droge nr 25. Obsługa bardzo miła, dla pewności, że dobrze sie rozumiemy co do ceny pisze ja na kartce 40 Eu pokój i nawet proponuje zapłate z góry ale wzbranaija się. 
Potem okaże sie niestety dlaczego
Dostajemy naprawde przepyszny obiad (mój z dokładka )

Pada, pada, pada. Pomimo wszystko wbijamy sie w auto i jedziemy do parku. Nie ma sensu wchodzić. Ściana deszczu ze nici z widoków a i cena za wejscie, bez wzgledu czy chce sie wejsc tylko na 5 min. czy cały dzień jednakowa 110 kun/osoba. W poblizu wejscia nr 2, na parkingu jest mały sklepik w którym zaopatrujemy w miejscowe piwo KARLOVACKO i dawno nie widziany u nas TUBORG. 

Dzień drugi wyjazdu. Zaczynamy od pysznego śniadanka i potem pakowanie aut. Na koniec regulowanie rachunków. Jest nieprzyjemnie - dziś jest już inna osoba i ma swój cennik za pokoje. Dzis kosztuja juz 50 Eu. Wieszamy psy na włascicielu i wyjezdzamy pełni niesmaku.

ODRADZAMY PENSJONAT VILLA LIKA 
 
 

Nacionalni park Plitvicka jezera


opis jeziora i parku na onecie
opis jeziora i parku na stronie www.np-plitvicka-jezera.hr
lokalizacja
 

Zaczynamy zwiedzanie od pozostawienia aut na parkingu przy wejsciu nr 1. Potem bilety i spokojnym spacerkiem do parku. 
Veliki slap
Park można zwiedzać na różne sposoby. Chorwaci bardzo ładnie wytyczyli kilka tras oznaczonych literowo, które pozwalaja w zależności od mozliwiści i posiadanego czasu wybrać najlepsza trase dla siebie. Przy wejściach wisza duże tablice, które pokazuja przebieg tras oraz czas przejścia. W terenie nie sposób sie zgubić. Wszędzie wyraźne tabliczki, które kieruja wybrana scieżka lub do statku lczy kolejki, które wchodza w skład trasy. Chociaż cena biletu wydaje sie bardzo wygórowana jednak obejmuje wszystkie atrakcje. Na bilecie znajduje się również mapa z przebiegiem tras.

My decydujemy się na rozpoczecie wedrówki od wielkiego wodospadu i potem spacerkiem więdzy kaskadami i jeziorami do najwiekszego w parku jeziora Kozjak (powierzchna 82 ha, głębokość 46 m, długości ponad 3 km). Ze wzgledu na bardzo strome ściany wawozu ściezki poprowadzone sa bardzo malowniczo na drewnianych kładkach. Woda w jeziorach - bajecznie turkusowa i czysta

Do pomostów podpływaja całe stada rybek i kaczki, które sepia smakołyków od turystów (rzućcie im coś, zobaczycie jak sie zakotłuje w wodzie .
 

plitvickie jezeraplitvickie jezera - rybkiplitvickie jezera
plitvickie jezeraplitvickie jezera - jaskiniaplitvickie jezera
plitvickie jezera - j.kozjak
plitvickie jezera - j.kozjak
tzw kolejka
plitvickie jezera

Po drodze mijamy również jaskinie, w których wykonano schody, prowadzace na sama góre wawozu. Dzieki temu że rozpoczelismy wedrówkę bardzo wcześnie, idziemy właściwie sami. Niestety troche zamarudziliśmy w jaskiniach i dopadła nas cała chmara skośnookich emerytów (tak na oko dwa autokary). Trasa do j.Kozjak jest bardzo malownicza ale tez i najbardziej uczęszczana. Troszeczke przyspieszamy i już możemy delektować się cisza i przyroda. Dochodzimy do jeziora, skad wsiadamy na prom płynšcy wzdłuż jeziora. Kursuja one od 9.00 do 18.30 co pół godziny, długośc rejsu około 15 min. 

Niestety pada. Przerywamy więc tak miło rozpoczety dzień i płyniemy drugim promem do stacji kolejki nr 2 do Velikiej Poljany (bardzo blisko więc 2-3 minuty i już jesteśmy na drugim brzegu). Stad udamy sie w droge powrotna kolejka. 

I zaskoczenie - kolejka to tak naprawdę duza, terenowa cięzarówka z dwoma przyczepami. W każej rzedy siedzeń, nawet w waskim  korytarzu można rozłozyć foteliki. Ileż tu ludzi musi jeździć w sezonie!

Pociag (turisticko vozilo lub vlakovi) kursuje wokół górnych jezior, na trasie o długości 6 km i jednorazowo zabiera stu pasażerów. Przejażdżkę można rozpoczać lub zakończyć na jednym z czterech przystanków oznaczonych ST1 Rapajinka, ST2 Velika Poljana, ST3 Galovac i ST4 Labudovac. Większość turystów wysiada na ST1 i ST2, gdyż znajduja się koło wejść do parku.

My wybieramy się do stacji nr 1, skad już blisko do wejscia 1, gdzie parkuja nasze auta. Po drodze jeszcze krótki spacer krawedzia wawozu, skad roztaczaja sie przepiekne widoki  na jeziora i wodospady.

bilet wstepu z mapką parku
 
 

Chorwacja - w drodze do Splitu


Autostrady - informacje praktyczne (j.polski)
Autostrady - informacje i przelicznik opłat (j.chorwacki)
 

Ruszamy droga nr 1 szukajac wjazdu na autostrade. Wjazd znalazł nas sam bo po remoncie (wszystko jest piekne i nowe) droga prowadzi prościutko w kierunku w którym zmierzamy i jest ładnie oznakowana. Krajobraz za oknem przypomina bieszczady jesienia - górki urokliwe ale brakuje egzotyki. 
I pada.
A byli tacy przed wyjazdem, którzy mówili nam - Chorwacja to gwarantowana pogoda podczas urlopu 

Przebijamy się przez góry na wybrzeże i... zupełnie inny klimat. Pogoda sie poprawia, góry staja się bardziej dzikie, suche i pozbawione zieleni.

Tak było w pobliżu Zadaru. Pogoda Chorwacka zmienna jest. Pod Splitem znów dopadł nas deszcz i to taki porzadny, ze na autostradzie pojawiły sie znaki ograniczenia predkosci do 60 km/h - tak niewiele widać. Rezygnujemy ze zwiedzania Trogiru i jedziemy do Splitu szukać hotelu. Pod Trogirem wpadamy na obiadek. Obsługa bardzo miła, karta wyposażona w zdjecia potraw wiec nie ma problemu z zamawianiem. Komunikacja z kelnerami również OK, prosimy zeby nie wysilali sie na angielski - całkiem dobrze dogadujemy sie po polsko-chorwacku 

Pod Splitem ponownie słoneczko.
 
 

Split



strona miasta (j.chorwacki)
o miescie na onecie
kamera internetowa Instytutu Oceanografii i Rybołówstwa
lokalizacja

500 kun i pałac Dioklecjana w SplicieMiasto (200 000 mieszkańców) jest drugim pod względem liczby ludności w Chorwacji i jedynym poza Zagrzebiem ośrodkiem wielkomiejskim. Ma duże znaczenie administracyjne, kulturalne i gospodarcze. Jest też najważniejszym w regionie węzłem komunikacyjnym. Promem można dostać się stad na większość znaczacych w turystyce wysp dalmatyńskich oraz do Włoch. Stad popłyniemy na nasza wyspę. Niestety pomimo że Chorwaci buduja swoje drogi bardzo ambitnie na czerwiec 2007 atostrada prowadzi tylko do Splitu, dalej juz tylko nadmorska krajówka, z licznymi miastami i zakretami po drodze. Stad majac w pamięci wcześniejsze doswiadczenia z jazdy lokalnymi drogami w nadmorskich kurortach Włoch gdzie nawet poza sezonem średnia predkośc przemieszczania wynosi w takim przypadku około 50 km/h prom wydaje się nam najlepszym rozwiazaniem (o trafności tej decyzji przekonaliśmy sie przy wyjeżdzie mijajac kilometrowe kolejki aut przed kazda miejscowoscia). 

Wjezdzajac do miasta można naocznie sie przekonać ze Split rzeczywiście duzym miastem jest. Z daleka widać betonowa dzungle bloków, co w połaczeniu z pobliska, intensywna przebudowa dróg robi przygnebiajace wrażenie. 

Szukamy przystani promowej. Dzieki informacjom z forum http://cro.pl/  wiemy, że droga jest wyraźnie oznaczona. I niestety bładzimy. Do zółtych tablic informacyjnych zdazylismy juz przywyknac, ale zeby oznaczyć ostry skret w prawo ukośna strzałka?
 

Droga prowadzi do centrum miasta z którego przystań promowa jest o krok. Zostawiamy auta na płatnym parkingu (10kun/h). Tuż obok starówki wpadamy na mały bazarek na którym oprócz pamiatek sprzedawane sa pyszne, swieże owoce, które nabywamy w dużej ilosci. 

Najwiekszym i najbardziej znanym zabytkiem Splitu jest pałac cesarza Dioklecjana (zasłużył na upamietnienie na banknocie 500 kun!) zbudowany na przełomie III i IV w. n.e. Po zniszczeniu w VII w. pobliskiego miasta Solona przez Awarów i Słowian jego mieszkańcy osiedlili się na terenie pałacu i wokół niego. Szczególny charakter miasta wynika z tego, że nie zbużono rzymskich budowli lecz zaadaptowano i wybudowano nowe domy obok. Kompleks palacowy został wpisany na Liste Światowego Dziedzictwa Kulturalnego i Przyrodniczego UNESCO. 

Zwiedzanie rozpoczynamy od nabrzeża. Na teren pałacu można sie dostać poprzez Brazowa Bramę, która kiedyś znajdowała się tuż nad brzegiem morza i była dostepna tylko z łodzi. Wchodzimy poprzez tunel w którym rozłozyli się miejscowu handlarze pamiatek. 

pamiatki w tunelu wejsciowympamiatki w tunelu wejsciowym

Dalej schody w górę prowadza do perystylu - wspaniałego dziedzińca otoczonego dwoma rzedami korynckich kolumn i zastawionego kawiarnianymi stolikami. Z prawej strony mijamy katedrę sw. Dujama, ze strzelista dzwonnica (jeden z symboli miasta). Ironia losu jest fakt, iz obecna katedra to wcześniej miejsce ostatecznego spoczynku cesarza znanego z prześladowania chrześcian. Dzwonnica to póżniejszy dodatek budowany miedzy XII a XVII wiekiem i na poczštku XX rozebrana i wzniesiona ponownie. Rozposiera się z niej rozległa panorama miasta i okolic.

pamiatki w tunelu wejsciowymkatedra s. Dujama
Targ rybny

Spacerkiem przechodzimy ciasnymi uliczkami na Narodni Trg. W centrum wiele kantorów w których można wymieńć euro ale też złotówki (!) na kuny po bardzo przyzwoitym kursie i bez prowizji. Jeszcze Ribarnica (targ rybny) pusty o tej porze, Trg Republike i kierujemy się do portu. 

Nabrzeże wyłaczono obecnie całkowicie z ruch kołowego. Powstała w ten sposób szeroka promenada, z palmami i rozwijanymi na czas upałów szerokimi markizami. W porcie przy nabrzeżu cumuje wiele statków wycieczkowych przerobionych na niby żaglowce oraz promy linni chorwackich jak i włoskich. W kasach uzyskujemy informacje nt naszego kursu na Korcule i kupujemy bilety. W porcie jest również kantor (niedaleko kas), jednak odradzamy - bardzo niekorzystny kurs wymiany.
 

Wieczorem rozpoczynamy poszukiwania hotelu. Niestety wszystko w centrum raczej drogie, w przedziale 100-150 Eu. Postanawiamy wyjechać za miasto. Nasz syn zle się poczuł wiec zjezdzamy z przelotówki w boczna uliczkę. Traf chciał, że zatrzymaliśmy się pod pensionatem *Hvar*. Jest ok - pokoje ładnie urzadzone, z łazienkami i ważna rzecz - cennik wisi na ścianie i nikt nie próbuje krecić z cena. Koszt pokoju 35 Eu. Wprawdzie widok taki sobie ale to tylko jedna noc, a w nocy się śpi a nie podziwia widoki.
 
 
 

Prom Split - Vela Luka



www.jadrolinija.hr - strona przewożnika - (rozkład jazdy oraz ceny)
www.chorwackie.pl- informacje w j. polskim (ceny)

Raniutko, około 6.00 wstajemy i pakowanie do aut. W dniu wczorajszym poinformowano nas, że przy promie dobrze być już od 7.00 ponieważ może być duzo aut. Traktujemy to na poważnie. Bilet wcale nie gwarantuje wypłynięcia o planowanej 10.00. Jeśli sie nie zabierzemy, bedziemy zmuszeni czekać na prom wieczorem. Bez problemu znajdujemy prom i ustawiamy się w kolejce. Przed nami tylko dwa samochody ale powoli za naszymi autami zbiera sie kolejka. Nasze dziewczyny zostawiaja nas z dziećmi i ida na miasto. Właściwie mogliśmy zostawić auta (obsługa informuje, ze wiazd jest od 9.00) ale inni zostaja więc i my zostajemy. W porcie przydaja się krotkofalówki. Pomomo że radyjka to tylko 0,5W dobrze słychać. Dzieki temu wiemy, ze nasze sniadania trochę sie opóźnia. Martwi nas to ogromnie 

Nareszcie wjezdzamy na prom. Miejsce wskazuje załoga w zależności od rodzaju pojazdu. Pod koniec cały pokład samochodowy jest wypełniony autami i rzeczywiście - nie wszyscy się zabrali. 

parkowanie aut na promie

Zwiedzamy statek. Jednostka, która bedziemy płycać nie jest najnowsza ale za to zadbana - odmalowana i z wygodnym przedziałem pasażerskim z rozkładanymi, lotniczymi fotelami. Ponadto maja tu kuchnie i bar. Barman - bardzo sympatyczny kawał chłopa - słyszac ze jesteśmy z Polski chwali się, że do naszego kraju pływał również. Na pytanie czy zna Gdańsk ze śmiechem potwierdza, wymownie krzyzujac rece. Musieli sie u nas dobrze bawić 

Nareszczie płyniemy. 

Pierwsza godzina rejsu mija w sympatycznej atmosferze. Jest bardzo ciepło co po zimnie i deszczu w Plitvicach nastraja optymistycznie. Obserwujemy mijane statki. Zwiedzamy prom, opalamy się.
Druga godzina rejsu - Obserwujemy mijane statki. Łazimy po promie, opalamy się.
Trzecia godzina rejsu - już nie chce nam sie gapić na wode.
Czwarta godzina rejsu - mamy dośc - schodzimy pod pokład

wyspa hvar

W drodze zaskoczenie - wg rozkładu prom powinien zawinać do Hvaru. Mijamy go tylko przygladajac się miastu oraz twierdzy Veneranda na półwyspie Sumica.

Dopływany wreszcie do Vela Luki. 
Sam rejs był ciekawym przezyciem jednak troszke szybciej (wliczajac oczekiwanie) i taniej byłoby samochodem.
 
 

Korčula



strona miasta (j.chorwacki)
o miescie na onecie
kamera internetowa
lokalizacja
 
 

Wyspa

Vela Luka jawi nam się jako miasto niezbyt szczególne a to z powodu poprowadzenia wylotu na drogę do Korculi (jedyna droga wzdłuż wyspy) poprzez przemysłowe obrzeża. Szosa która jedziemy, jak wiekszość widzianych po drodze lśni nowoscia. 

"Nasza" wyspa jest jedna z większych wysp dalmatyńskich. Ciagnie się ze wschodu na zachód, niemal równolegle do Hvaru i części półwyspu Peljesac, od którego dzieli ja zalewie 2-kilometrowa cieśnina. Wschodnia oraz zachodnia jej część jest niska, a środkowa bardzo wysoka. Wyspa była bardzo gęsto pokryta lasami do czasów, kiedy olbrzymie pożary zniszczyły cała środkowa jej część, pomiędzy osadami Blato i Smokvica ( w roku 1998). Pomimo, że poza Vela Luka i miastem Korcula  brakuje ciekawych zabytków jednak rekompensuje to uroda tutejszych terenów. Na posiadanej przez nas chorwackiej mapie Dalmacji zaznaczono trasy szczególnie ładne widokowo. Droga z Vela Luki oznaczona jest w ten sposób prawie w całości. 
 

SmokvicaPupnat
Pupnat - rolnikkalpiczka, kilka km za Vela Lukapola na stoku w okolicy Vela Luki


W drodze widzimy ogrody oliwne na mniej lub bardziej stromych stokach, zawsze jednak podzielonych na charakterystyczne małe poletka murkami z kamieni. Wiele z nich wyglada na opuszczone, porosniete lasem. Przy drodze egzotycznie wygladajace domki - komórki gospodarcze, zbudowane łacznie z dachem z płaskich kamieni, bez użycia zaprawy. 

W trasie mijamy miejscowości takie jak Pupnat, Čara, Smokvica czy Blato, z którymi zaprzyjaźnimy sie później poprzez winia - całkiem niezłe - w nich wytwarzane. Króluje tu czerwony szczep plavac mali, dajacy wina nieobliczalne, niejednokrotnie beznadziejnie słabe, ale wypuszczony spod ręki dobrego winiarza dajacy niezłe rezultaty. Na wyspie od stuleci wytwarza się doskonałe białe wina z odmiany pošip, podobno spokrewnionej z węgierskim furmintem. Najlepsze wina produkuje Vinarija Smokvica i PZ Pošip Čara. Jednak wg znawców ze strony http://www.winomania.pl najbardziej egzotyczne jest to produkowane w Lumbardzie gdzie winiarz Branimir Cebalo uprawia endemiczna, zapomniana już odmianę grk, dajaca gęste, tłuste, czasami ciężkie wina z mocnymi nutami ziołowymi i wyraźna pikantna goryczka na finiszu

 

mapka ze strony http://www.crovitis.com

 

Nasz domek

Zostawiamy przepiekne widoki za soba i udajemy sie do miasta Korcula celem odnalezienia naszego domku. Obecnie wynajete przez nas lokum to wybór rozsadku. Pierwsza propozycja która znależlismy w katalogu mieszkań wakacyjnych Interhome to apartament w samym zabytkowym centrum, w bocznej uliczce, niedalego katedry św. Marka (zdjecia z oferty Interhome). Samo miasto jest przesliczne, mieszkanie na starówce, w domu z XV w - czysta egzotyka! Tyle marzenia. Po przemysleniu wybieramy dom troszke dalej od hałasliwego centrum, z tarasami na których bedzie można spedzić wieczory i ogródkiem gdzie bardzo chetnie pobawia sie dzieci
Domek znajdujemy bez problemu. Wskazówki przekazane przez Interhome prowadza jak po sznurku. Na miejscu zastajemy klucz w dzwiach i ani zywego ducha. A tak sie spieszylismy, zeby zdazyć w wyznaczonych godzinach! Zagladamy do sasiada i pytamy o właściciela. Człowiek, którego zagadnelismy to emertowanym marynarz. Pół swiata zwiedził i zna z dziesięć jezyków ale niestety nie polski. Dogadujemy sie z nim po włosku - obiecuje zadzwonić do właściciela (z nie wyjaśnionych dla mnie przyczyn - nie możemy dodzwonić sie z naszych komórek na przekazane przez Interhome numery, chociaż sa na 100% prawidłowe)

Właściciel pojawia sie wkrótce. Bardzo dobrze zbududowany jegomośc (szczególnie w pasie)  oprowadza nas po mieszkaniu. Rozmawiamy o Chorwacji, jego rodzinie (córka jest malarka i mieszka w Belgradzie) Polsce w której był i zapamietał pozytywnie śnieg. 
Wszystko jest jak trzeba, kuchnia, łazienki, pokoje OK. Nawet klimatyzacja. Jednak brak pralki  Oznaznacza to pranie reczne, które kierownik wycieczki bedzie musiał uskutecznic osobiście.
Jeszcze kaucja 300 Eu. W Interhome uprzedzali o tym jednak to nasz kolejny wyjazd z tego biura i kaucje płacimy po raz pierwszy. Jest to o tyle niewygodne, ze bedziemy wyjeżdzać wcześnie rano i nie damy sie wyspać właścicielowi, który bedzie musiał sie do nas pofatygować.

Wieczorami rozsiadamy się na tarasie kontemplujac codziennie inne rodzaje win. Potwierdza sie słaba opinia o czerwonych winach z odmiany plavac, szczególnie z półwyspu Peliešac. Całkiem znosnie jest wino z Blato a wyborne - białe z Čary. Z grila, który mamy do dyspozycji korzystamy sporadycznie (w gril wyposażony jest chyba każdy tutejszy dom). Ciepły klimat i pyszna kuchnia w ciagu dnia sprawiaja, ze wieczorami nie mamy apetytu na mieso. Nie mniej trzeba stwierdzić, ze o ile jest dostepne (na pewno w supermarkecie KONZUM w centrum miasta) jest świerzutkie i bardzo miekkie, świetnie się piecze i świetnie smakuje. 

Rano wybieram się na samotna wycieczke po okolicy. W poblizu naszej kwatery znajduje sie kościów sw. Antoniego. Prowadza do niego długie i niezbyt strome schody, zakończone brama z kamiennym łukiem i placykiem na którym znajduje sie światynia i plebania zbudowane z lokalnego wapienia oraz nieodłaczna tutaj studzienka-cysterna na deszczówke. Wokół budynków prowadzi droga, wykorzystywnana podczas procesji z której rozciaga sie malowniczy widok z małymi wysepkami i górami pobliskiego półwyspu Peliešac.
 

W drodze powrotnej widoczki z codziennego zycia korculan - na wyspe dochodzi gazeta Slobodna Dalmacija, której dostawców mijam po drodze. Na murze patriotyczne napisy, wszechobecne ale nie tak liczne jakby mozna sie było spodziewać róźne modele auta zastava. 

Mijam również sklep mięsny. Okazuje się ze jednak tak jak we Włoszech maja tu popołudniowa sieste. Pracuja  6.00 - 12.00 oraz 16.00 - 19.30. 

Z naszego domku widać wysokie góry wznoszace sie ponad miastem Orebič, na półwyspie po drugiej strony cieśniny. Sa tak wysokie, ze nisko wiszace chmury, które przesuwały sie tego ranka z nad kontynentu jakby spływały po stokach. Na szczeście póżniej pogoda poprawia się. Występujacy w mieście klimat jest łagodny, śródziemnomorski, ze średnimi temperaturami w okresie letnim 24.5°C. Podczas całego naszego pobytu (czerwiec) temperatury dochodziły do prawie 30°C i nigdy nie było ani za bardzo goraco ani za zimno (właściwie nie korzystaliśmy z klimy, ogrzewanie tym bardziej było zbedne).

Fotki z okolic domu oraz moneta z sylwetka kuny.
KUNA - moneta naprawde z sylwetka tego zwierzatka
 

Miasto

mapa miasta
Rano wybieramy sie do miasta. Idziemy piechotka obok północnego portu. 

Zabytkowa część Korčuli obejmuje otoczony murami obronnymi obszar Starego Miasta oraz portu, w którym znajduja się dwie okragłe baszty: Barbarigo i Balbi. Stare Miasto przypomina kształtem szkielet ryby, z waskimi uliczkami odchodzacymi od głównej ulicy. Miało to chronić mieszkańców przed wiatrem i zbytnim nasłonecznieniem, a także zapewnić ciszę i spokój. 

Przechodzimy obok Bramy Miejskiej umieszczonej w czworokatnej baszcie Revelin z 1493 roku. Pod schodami które do niej wioda rozłozyli sie tłumnie handlarze oferujacy wszystko z tego co turysta na wakacjach powinien miec. Zaopatrujemy się w zapomniane z domu czapki (jest naprawde ładnie i ciepło )oraz gadzety dla dzieci. Jest tu także mały bazerek owocowy ale sprzedawcy zaopatrują się chyba w polbliskim markecie KONZUM (te same opakowania) i sprzedaja wszystko z narzutem conajmiej 100% !!! Pozytywnie nastaja wielka ilość restauracji, które mijamy oraz swiadomośc ze inaczej niż we Włoszech nie zamkna ich w południe. 

Przemieszczamy się wzdłuż południowego nabrzeża - spacerkiem, bez pospiechu podziwiajac zabytki

  • Katedra św.Marka wybudowana na fundamentach wcześniejszego kościoła z XIII wieku. Jej architektami byli miejscowi artyści, na czele ze znanym również w Wenecji i Dubrowniku Marko Andijiciem, którego dziełem jest wieża oraz kopuła katedry z 1481 roku. 
  • Kaplica św. Rocha, dobudowana w 1525 roku do katedry - majaca chronić mieszkańców przed epidemiami dżumy.
  • Pałac Arneri - zlokalizowany naprzeciw katedry w stylu kwiecistego gotyku weneckiego, z renesansowym ogrodem.
  • Pałac Gabrielis z XVI wieku, obecnie będacy siedziba Muzeum Miejskiego
  • Ratusz zlokalizowany na rynku miejskim - zbudowany w 1525 roku. W 1866 roku dobudowane zostało do niego pierwsze piętro. Przed ratuszem stoi kolumna z 1569 roku
  • Bogato zdobiony Pałac Ksiażęcy położony obok ratusza. 
  • Kościół św. Piotra postawiony w XI wieku, przebudowany w XVI wieku (dodano renesansowy portal)
  • Obok Pałac Biskupi - kompleks renesansowo-barokowych budynków ze skarbcem.
  • Klasztor Wszystkich Świętych - od 1301 roku siedziba najstarszego w mieście bractwa.
  • W przylegajacym kościele Wszystkich Świętych, zbudowanym w XV wieku i przebudowanym później w stylu barokowym, znajduje się m.in. drewniana Pieta
  • Dom Marco Polo uznawany za miejsce w którym urodził się podróżnik. Budynek z czworokatna wieża przekształcany jest przez władze miasta w muzeum, poświęcone Marco Polo. 
Poza tym na wzgórzu nad Starym Miastem znajduje się forteca św. Vlaha, wybudowana w 1813 roku przez Anglików w miejscu weneckich fortyfikacji z 1616 roku. 

najbardziej znana panorama miastafortyfikacje na starówce
baszcie Revelin

Szukamy domu, który wybralismy na mieszkanie w pierszej opcji. W wielkiej mnogości uliczek nie jest to proste ale kilkudniowe poszukiwania dają efekt i JEST. W pierwszej uliczce na prawo od katedry. Chodzac zaułkami widzimy sporo opuszczonych i zrujnowanych domów. 

W niedzielę po święcie Bozego Ciała pod katedrą jestesmy świadkami procesji. Cała uroczystośc identyczna do tych widzianych w kraju.

Katedra św.MarkaKatedra św.Markaprocesja

.

W pobliżu wiezy Barbarigo zchodzimy nad wode. Miejscowa młodzież której nie straszne jeżowce licznie się tu kompie bez butów do pływania. W wodzie sporo krabów i innych ciekawych żyjatek. Miedzy innymi wspomniane jeżowce
Pora obiadowa sprowadza nas do jednej z licznych tutaj restauracji. Nie ma problemu z komunikacją. Prosimy tylko zeby obsługa nie siliła sie na angielski. Doskonale sie rozumiemy po polsko-chorwacku . W menu dzania włoskie (makarony, pizza, lazania) i lokalne (mieso z grila i ryby). Do obiadu wino, woda i cola z czego najtańsze jest wino .

 
 

Nurkowanie



porady dotyczace nurkowania i fotografii podwodnej
 

Przed wyjazdem wiele czytałem i rozmawiałem na ten temat w necie.

Miałem dylemat co zabrać:

  •  lustrzankę Canona 20D + lampa + obudowa EvaMarice
           zalety:
           szybki AF
           mozliwośc uzywania wysokiej czułosci matrycy
           możliwośc uzycia dużej i silnej lampy zewnetrznej, która miesci sie w obudowie i... juz ją mam
 
  • kompakt olympus c5060 + obudowa dedykowana
          zalety:
          wygodniejsze kadrowanie na ekraniku
          mozliwośc blizszego podpływania do np ryb (z wyciagnietymi rekami łatwiej niz z aparatem przy oku)
          lepsza pływalność
          mniejsze i bardziej poreczne wymiary

Ogólnie przeważało zdanie, że lepiej zabrać kompakt. Tak też chciałem zrobić ale niestety nie udało mi sie kupić obudowy olympusa (nie produkowane). Chcąc, nie chcąc zanabyłem obudowę miekka Eva Marine do canona.
 

Lumbarda

Pierwszy test przeprowadziłem w miejscowości Lumbarda. Samo miasteczko bardzo sympatyczne. Szukamy piaszczystej plaży o której tyle sie naczytałem w necie. Prowadzi do niej waska droga wśród upraw (zdjęcie poniżej). Na szczęście jednokierunkowa bo nie wyobrażam sobie mijania aut jadących z przeciwka.

Wybraliśmy tę plaże ze względu na dzieci. Dzieci są szczęśliwe, rodzice troche mniej. Niestety nie jest to piasek bałtycki, raczej brudna, czerwona gleba lekko przepłukana przez wode i z powodu soli obklejajaca wszystko co sie doniej dotknie. Makabra.

Lumbardadojazd do plazyplaza w lubnardzie

Uciekamy stamtąd do miasta. Kawałeczek od centrum znajdujemy bar z wypozyczalnia wszelkich sprzetów (kajaki, lódki, lezaki) i KAMIENISTĄ plaże. Ludzi nie za duzo, słoneczko i ciepła woda nastrajają optymistycznie .  Dzieci szczęśliwe bawia sie w wodzie, panie opalaja a panowie - pod wodę.

Pływanie z płetwami i rurka okazuje się bardzo ciekawe i przyjemne. Słona woda wypiera ciała ku powierzchni, więc bez wiekszego wysiłku można obserować podwodne życie. Zbawienna okazuje sie rurka. Dzieki niej nawet przy głebszych nurach nie trzeba sie wynurzać co wpływa pozytywnie na komfort pływania. Najlepsza jest taka z zaworkiem, elastycznym zagięciem i zabezpieczonym przed wlewaniem wody wylotem. 

Wypróbowuje obudowe podwodną. Aparat jest już w środku i do wody. Pierwsza uwaga - worek mieści body canona 20D + obiektyw 17-40/4L + lampa Metz Mz 54 mz 3. Teoretycznie bardzo ciężki zestaw wazy prawie 2 kilo, jednak w obudowie z bardzo dużą ilością powietrza bardzo ładnie pływa i trzeba sie sporo napracować zeby zanurzyc go pod wodę. Ale jest na to metoda - 2-3 kilowy kamień który można przytroczyć paskami bedacymi w zestawie. Teraz całość tez nie tonie ale łatwiej go wciagnac pod wode . Ostatnie sprawdzenie szczelności - jest ok i pływanie.

Uwagi dotyczace lustrzanki pod wodą

  • obudowa miękka ma specjalne zagłebienie na palec przy spuście, jednak trzeba sie do niego przyzwyczaić. pies pod wodą ;-)
  • obudowa cała wykonana jest z przeżroczystej folii, jednak aparat trzeba starannie ustawić w miejscach przeznaczonych na wizier i wyświetlacz. Pod woda tylko te fragmenty nie matowieją.
  • obciązony aparat jest trudny w manewrowaniu, kadry pionowe wymagaja duzego samozaparcia
  • celowanie poprzez przykładanie wizjera do oka jest meczace, szczególnie ze ustnik rurki ciagle zawadza
  • ryby bardziej się płoszą gdy próbuje podpłynać do nich na rozsądna odległość. Łatwiej fotografować byłoby z wyciagnietymi rekami.
  • AF jest bardzo szybki i pewny, o ile uda sie trafić w rybkę, która zwykle jest małym celem




Korćula

mapkaBedąc na wypie poszukiwaliśmy ciekawych plaż, tak aby codziennie moczyć się w innej wodzie. W okolicach miasta nie jest to łatwe. Plaże na południe od miasta - nieciekawe, brudne i wsród łódek. W mieście pod murami ok (tu kapie sie wiekszośc miejscowej młodzieży) jednak sporo dużych kamieni i ostre zejscie do wody. Najlepsze pływanie jak sie okazało, zapewnia brzeg w poblizu domku w którym mieszkamy tj. na północ miasta w uvala Luka (patrz mapka). Za przystania jachtową znajduje sie tam bardzo sympatyczny brzeg z łagodnym zejściem do wody i piaseczkiem, który w porównaniu z tym z Lumbardy jest w miare czysty. 

Wyruszam z aparatem na podwodne łowy. W poblizu portu jachtowego woda głeboka i dno raczej martwe i troche zaśmiecone. Pływanie pomiedzy linami cumowniczymi też jest mało przyjemne, chociaż niektóre ciekawie obrośniete żyjatkami. Znacznie bogatsze dno z obfita fałna i florą znajduje przy pobliskiej wycepce. Zciekawostek - znajdujemy wrak dużej łodzi, zatopionej raczej celowo (z silnika wyjete części) oraz nurka z kuszą. 




 
 

Baćva

Przejezdzajac główna droga na wyspie w kierunku na Vela Luka spotykamy drogowskaz zachecajacy do odwiedzenia plaży w miejscowości Bačva. Korzystamy z zaproszenia i po chwili przemykamy gruntową drogą, niezbyt szeroką po zboczu góry. Jak widać na załaczonej mapce droga wije się serpentynami, czasami tak ostro ze zakrety trzeba brać na dwa razy. Jest pysznie! Dobrze ze nie jezdzi tu zbyt wiele aut. Minięcie sie graniczy z cudem. Droga wiedzie prawie do samej plaży. Ma miejscu czeka nas krótki spacerek przez gaj oliwny i juz jesteśmy nad wodą. Plaża położona u końca zatoki, kamienista, zejscie niezbyt strome, pusto.
Ideał.

Dzieci jak zwykle wniebowziete. Jak zwykle pakuje aparat w obudowe i do wody.


autor ze swoimi zabawkami

Pływanie z rurką jest bardzo ekscytujace. Woda czysta, róznorodne dno - godziny mijaja ze nie wiadomo kiedy jest juz późno i trzeba sie zbierać. Powrót okazuje sie bardziej urozmaicony niż byśmy chcieli. Dopadła nas tutejsza dzika przyroda. W pewnym momencie ze scieżki uniosła sie chmara owadów, które BARDZO boleśnie dziabały gdzie popadnie. Uciekalismy tak szybko, ze nawet nie widzielismy co to za owady. Dzieci z piskiem, zony z krzykiem, panowie mlac brzydkie słowa - do auta !!!
 

Pupnacka Luka

Zacheceni pozytywnymi wrażeniami z plazy w Baćvie postanawiamy spenetrować jeszcze jedną - położoną w poblizu miasteczka Pupnat - Pupnacka Lukę. Zjazd z głównej drogi dobrze oznaczony, potem dosyc długo pożądny i nowy asfalt. Na koniec off-road i waska dróżka podobna do tej z Baćwy. Na rekonesans wybiera sie jedna z naszych uroczych pań. Po wyrazie twarzy wnioskujemy że coś jest nie tak. Plaża - owszem ładna, niestety znów prześladuje nas natura. Tym razem w postaci naturystów. Niby nic takiego ale po co nam trudne pytania zadawane przez nasze pociechy?  Jedziemy dalej. Próbujemy jeszcze jednego podejscia, kluczymy ścieżkami dla kóz (trudno je nazwać drogami) ale nie ma zjazdu nad wodę. Zrezygnowani wracamy. Po drodze mijamy budowę dostosowujacą jedna z dróżek w porządną, asfaltówkę. Ciekawe, że nawet tu, gdzie turystów nie za wiele tak jak w całym kraju buduja, buduja buduja ...
 
 

Vela Luka



strona miasta (j.chorwacki)
o miescie na chorwackie.pl
lokalizacja

Miasto jest najwiekszym osrodkiem na wyspie. Świadczy o tym chociażby zlokalizowanie w jego poblizu sporego supermarketu sieci KERUM  (niestety dośc słabo wyposażony) oraz przystań promowa z miedzynarodowym przejściem granicznym, która mielismy juz okazje widziec przypływajac na wyspę. Nasz pierwszy kontakt z miejscowością ograniczył się do przejazdu obrzeżami. Postanawiamy poświecic mu troszke więcej czasu. 

Vela Luka to raczej młode miasto, kóre do końca XVIII. stulecia było tylko miejscem do zarzucenia kotwicy dla statków przybywajacych do pobliskiej osady Blato. Z ciekawych, wartych odwiedzenia miejsc można wymienić:

  • Muzeum miejskie w Pałacu Franulowicz-Repak
  • Kościół Św. Iwana połozony przy zatoce Gradina na wschód od miasta z XV w. oraz resztki klasztoru benedyktynów
  • Jaskinia Vela spilja w której odkryto ślady zamieszkiwania od średniego neolitu po okres kolonizacji greckiej.
Decydujemy się na spacer do jaskini. Droga długa i bardzo stroma. Na końcu wreście jaskinia i... krata w wejściu. Nie mniej widoki na miasto i zatokę niesamowite.

Schodzimy. Na nabrzezu zlokalizowanycj jest wiele barów i restauracji. Jedeną z nich wybieramy na miejsce naszego posiłku. Obiadzik duzy i smaczny. Szczególnie efektowne jest danie z ryby - kilku centymetrowy plaster z osobnika o grubosci okolo 20 cm !!! (jak wielka musiała byc ta rybka ?).


Vela spilja

W centrum miasteczka, przy porcie jachtowym, znajduje sie mały plac zabaw dla dzieci. Polecam dla wszystkich rodziców z maluchami.
 
 

Droga Korčula - Dubrownik



Bedąc tak blisko Dubrownika nie omieszkaliśmy wpisać go na listę obowiazkową. Z Korculi mozna dostać sie tam promem. Mamy dość pływania - jedziemy autami. Rano pojawiamy się przy przystani promowej w pobliskich Dominicach. Nie należy zwlekać z przyjazdem do ostatniej chwili ponieważ promy nie zabieraja wszystkich a tylko tyle aut ile sie zmieści. Ci którzy sie nie zabiorą czekaja godzine na nastepny kurs. W okienku kasowym kupujemy bilety. Ciekawe jest ze dostajemy WCZORAJSZE bilety. Kasjer zapewnia ze jast OK . Obsługa wpuszcza auta na pokład okolo 5 min przed odpłynieciem. Ichni konduktor kasuje bilety jednak nasze ZABIERA. Powstaje przypuszczenie graniczące z pewnością, że w dniu dzisiejszym zostana jeszcze kilka razy w ten sposób sprzedane. Prom płynie dosyć szybko. W 15 minut jesteśmy w Orebicu. Potem przez półwysep 

Droga wiedzie po zboczach gór, czesto z przepieknymi widokami na morze. Niestety jazda niezbyt szybka. Duzo zakretów i brak mozliwości wyprzedzania. Na glównej w kierunku Dubrownika, jak wszedzie ruch wachadłowy - remonty. Specyficzne jest to, ze pomimo czerwonego swiatła mało aut zatrzymuje się odrazu. Zdarzaja sie nawet sytuacje, że spory sznur aut OBIEZDZA auto prawidłowo zatrzymujace się przed sygnalizatorem .


STON

Z ciekawostek wartych zauważenia warto zwrócic uwagę na miasto Ston (szczegółowy opis poniżej). Pierwsze wrażenie jest niesamowite. Nagle naszym oczom ukazuje sie góra po której stokach poprowadzono mury niczym w Chinach. 

Tuż za Stonem w miejscowości Zamaslina mijamy duze połacie zatoki zagospodarowane pod  hodowlę małży. Świeżutkie małże można również zakupić w sklepiku przy drodze.

UWAGA NA STACJE BENZYNOWE
Miedzy półwyspem Peljesac a Dubrownikiem NIE MA STACJI BENZYNOWEJ. 
Ponieważ brakowało mi paliwka, na oparach, z wyłaczona klimatyzacją, super oszczednie jadąc udało mi się  w drodze powrotnej dojechać aż do Stonu gdzie stacja na szczęście jest!
 
 

Dubrownik



strona miasta (j.chorwacki)
historia i zabytki miasta na wikipedi
kamera internetowa
lokalizacja
 
 

Zwiedzanie miasta zaczynamy od próby (nieudanej) zaparkowania. Jest tuż po południu więc pora najwiekszego ruchu turystycznego. Kolejne parkingi zamkniete z barku miejsc. Droga wiedzie bardzo widowiskowo fosą pomiedzy murami starówki a przedmiesciami. Potem powoli oddalamy sie od zabytkowego centrum. Parkingu brak. W desperacji decydujemy sie na parking podziemny w hotelu Hilton. Po raz pierszy zdarza mi się jechać widą.... samochodem. 

Zanim zwiedzanie - obiadek. Tuż przed wejsciem na starówke wejscie do duzej restauracji z ładnym wnetrzem. Wszystkie miejsca zajete. Dalej, z widokiem na mury wolne stoliki, przy których sie rozsiadamy. Niestety jesteśmy ignorowani przez kelnerów. Idziemy na starówke. Tutaj również bardzo wielu turystów, ale na szczęście restauracyjek jest tyle, że i my znajdujemy cos dla siebie.

Przemysł turystyczny jest podstawą gospodarczą Dalmacji a Dubrownik jest głównym ośrodkiem turystycznym całego regionu. Odczuwamy to na każdym kroku idac w niezliczonym tłumie turystów (o braku parkingu nie wspominajac). Nie bez powodu. Dubrownik ze wzgledu na swoja historię, zabytki oraz niezwykła urodę jest punktem obowiazkowym chyba wszystkich chorwackich wycieczek. 

Zapraszam do zapoznania się z wartą zainteresowania historia miasta na stronach przewodnik.onet.pl

Zabytki Dubrownika w skrócie

  • Zabytkowy układ urbanistyczny miasta z murami miejskimi (do 25 m wysokości i do 6 metrów szerokości) 
  • Ponad 20 bastionów i baszt z X-XV wieku (np. baszta Minčeta) 
  • Pałac Rektorów (XV wiek) - siedziba władz Republiki Dubrownickiej, obecnie muzeum 
  • Pałac Sponza (XIV-XV wiek) - Archiwum Dubrownickie 
  • Odwach z wieżą zegarową (1480) 
  • Gotycki klasztor Franciszkanów (XIV wiek) 
  • Najstarsza apteka w Europie (od 1317) 
  • Gotycki klasztor Dominikanów (XIV-XV wiek) 
  • Renesansowy kościół św. Spasa (1520) 
  • Barokowy kościół św. Vlaha (Błażeja) (1707-15) 
  • Katedra (1617-1713) 
  • Kościół Jezuitów (1699-1725) 
  • Wielka Studnia Onofria - zabytkowa studnia zbudowana w latach 1438-1444 przez neapolitańskiego architekta Onofria della Cava 
  • i wiele innych 
Nasz plan zwiedzania nie przewiduje biegania z jezykiem do pasa w upale od zabytku, do zabytku. Mamy około trzech godzin i postanawiamy spedzic je miło spacerujac po mieście. 


Znajac moje fotograficzne zaciecie moja ukochana rodzinka pozwala mi się wypuścic na samotny wypad. Wszystkiego nie zobacze, na dokładne zwiedzanie miasta nie starczyłby nawet cały dzień, postanawiam więc obejrzeć miasto z murów. Wejscie jest płatne (50 kun) i spacerkiem (prawie 2 km) dookoła miasta.
Widoki przepiękne. Załuję, że jestem tu sam ale nasza pociecha potrzebowałaby na ten dystans całego dnia, którego nie mamy 

Miasto przypomina czerwone morze dachówek. Gdzieniegdzie udaje sie wypatrzyć codzienne zycie mieszkańców (pranie :). Pomimo, ze odbudowa miasta po serbskim obleżeniu prowadzona jest z rozmachem nie wszystko podniesiono z ruin (patrz fotka na dole). 

Wycieczka po murach pomimo sporego dystansu jest warta polecenia.

prom na który nie zabralismy się w Orebicu
Pora wyjerzdzać. Przed nami jeszcze wiele kilometrów kretych i remontowanych dróg. I jeszcze prom z Orebica. Niestety tak jak wspomniałem przy opisie drogi do Dubrownika, mieliśmy mały problem z paliwem. Oszczedna jazda i spodnie mokre od potu (jazda bez klimatyzacji) dały rezultat i starczyło. Ufff. Przymusowy postuj gdzieś w górach, na serpentynach, bez mozliwosci zjechania na pobocze przyprawiał o ból zebów. 

Tuż pod Orebicem widzimy jak do miasta wpływa "nasz" prom. Spieszymy sie bardzo i udało się. Stoimy w kolejce na załadunek i... nie starczyło miejsca. Dokładnie na nasze dwa samochody. Pech
Postanawiamy wykorzystać dane nam 1,5 godziny na spacer po miasteczku. Decydujemy się na kolacyjke w miłej restauracyjce przy nabrzeżu. Zamawiamy rybę. Jest nawet bardzo smaczna, jednak niektórzy z nas nie lubia jak to co jedzą patrzy na ciebie.


 

Ston



strona miasta (j.chorwacki)
troche informacji na wikipedi
lokalizacja
 

Jeden z ostatnich dni npobytu na wyspie postanawiamy poświecić na wycieczkę na wyspę Mliet. Wg legendy Odysełusz przez siedem lat był tutaj więziony przez Kalipso. Kusi też Park Narodowy i słonowodne jeziora. Niestety wycieczki z portu w Korculi sa już niedostepne (rezerwacja). Pozostaje prom z półwyspu. Pierwsze podejście robimy w małej miejscowości pod Trstenikiem, skąd odpływają łodzie wycieczkowe. Niestety odpłyneły 20 minut temu. Miejscowi nie wiedzą kiedy wrócą. Lecimy do Trstenika. Niestety prom WŁAŚNIE odpłyną.

Postanawiamy zatem zwiedzić mijane wcześniej miasto Ston, które zrobiło na nas duże wrażenie w drodze do Dubrownika

Miasto leży w strategicznym miejscu w przesmyku łączącym ląd stały z pozostałą częścią półwyspu. Swoje znaczenie zawdziecza solankom z których pozyskiwano cenna sól. Otoczone jest 890-metrowymi średniowiecznymi murami miejskimi z czasów Republiki Dubrownickiej, której miasteczko było ważnym fortem. Dodatkowe zewnętrzne fortyfikacje obejmują także Stari Ston, mniejszą miejscowość leżącą nad brzegiem zatoki (Malostonski zaljev) oddzielającej półwysep od lądu stałego. 
W czasach nowożytnych, kiedy militarna wartość fortyfikacji straciła znaczenie, mury zaczęto rozbierać, a pozyskane kamienne bloki sprzedawano jako budulec. Do dziś zachowały się ruiny trzech wież i fragmenty muru, czasem nazywanego "europejskim chińskim murem".

Mury, obecnie intensywnie remontowane, dostepne sa do zwiedzania. Warto sie na nie wspiąc gdyż roztacza sie z nich przepiekna panorama na miasto, solanki i zatoke. Samo miasteczko jest już mniej ciekawe. Na głównym placu na uwagę zasługuje Pałac Rektora. Poza tym wszędzie remonty, niestety nie zawsze poprowadzone z głową, przez co urokliwe uliczki wiele tracą, oszpecane przez wiązki kabli i rur z wodą zwisajace z budynków.

Miasteczko jednak budzi miłe wspomnienia. Nie tylko dzieki fascunujaco wygladajacym murom czy ładnym widoczkom z tychże ale również restauratorom. Udało nam sie mianowicie trafić do przesympatycznego lokalu ulokowanego w jednej z wąskich uliczek. Przywitał nas bardzo sympatyczny klener, który na dzieńdobry postawił na stól ozdobnie wykonana flaszke z rakiją (na start - gratis). Potem doniósł jeszcze paszteciki z małży (również na start) włozone do skorup tychże (podobno pobliski Mali Ston znany jest z najsmakowitszych ostryg na świecie). Nasze panie zamawiajace spagetti ubrano w cos w rodzaju fartuszków (bo przecież mozna sie ubrudzić :). My otrzymalismy pyszne sałatki rybne. Wszystko miło podane i niedrogo. POLECAMY.

widok na mury i restauracje w której nas tak miło ugoszczono

Po obiadku jeszcze wizyta w miejscowej winiarni celem zanabycia zaopatrzenia na wieczór i do domu.
 
 
 

Powrót


Sobota. Ostatni dzień pobytu. Planowo pakujemy się na 6 rano i czekamy na sympatycznego właściciela który odbierze domek. Wszystko jest cacy i posprzatane wiec w miłej atmosferze sie rozstajemy i wyruszamy na prom. Niestety z powodu choroby jednej z uczestniczek wycieczki powrót zostaje skrócony do absolutnego minimum - do dwóch dni bez zwiedzania.

Pierwsza jazda do Orebica, potem szybko na Trpanj z którego dostaniemy sie do Ploce. Prom z Trpanj jest inny niż te którymi pływalismy dotychczas. Trzeba wjechać na pokład samochodowy TYŁEM (ma tylko jedne wrota załadunkowe). Niezbyt długi rejs upływa dosyc szybko i smacznie dzieki lodom serwowanym w barze.

Do Splitu jedziemy jadralska magistrala (krajowa 8-ka). Na szczęście już wracamy. W druga stronw mijamy kilometry aut ktwiace w korkach w każdej napotkanej miejscowości. Bez problemów dostajemy sie do Splitu i tu na dwupasmówke w kierunku autostrady - dopada mnie patrol ichniej drogówki. Przekroczenie predkosci i mandat 300 kun. Miły pan policjant sugeruje nawet ze nalezy mi sie nawet 2000 kun (chociaz maksymaly mandat to 500). Jestem pewien ze było to czyste wymuszenie rozbójnicze. Do radaru na statywie wyswietlajacego predkośc nikt nie podchodził celem dokonania kolejnych pomiarów a aut w kolejce po mandaty przybywało... Trudno sie w obcym jezyku pokłócić. Wydaje ostatnie kuny jakie mam 

Dalej autostrada i piekna jazda przy ładnej pogodzie. Niestey w drodze zamkniety jeden z tuneli. Trzeba jechać objazdem. Daje to mozliwość obserwacji "bardziej z bliska" dzikich i suchych gór jakie przemierzamy. Wszędzie duzo policji a to zapewne z powodu meczu w Zagrzebiu (w trasie sporo aut z szalikami). Widać, że w kraju dzieje sie niezbyt dobrze. Po tej stronie gór mijamy wiele domów, zaden nie był zamieszkały. Po przejechaniu na druga strone krajobraz zmienia sie radykalnie. Robi sie bardziej zielono. I znów wojenny akcent. Pierszy napotkany budynek to ogromny dom z namalowanymi literami UN i wypalonymi oknami.

Dalej trasa biegnie już typowo.  Zagrzeb - Maribor - Gratz

Dla podrózujacych do Zagrzebia ostrzeżenie - na 150 km przed miastem brak JAKIEGOKILWIEK postoju czy stacji benzynowej (w budowie). Jesli zabraknie paliwa albo potrzebna toaleta - bedzie tragedia!

Pod Mariborem szukamy hotelu. Niestety, jest sobota i wszystkie zarezerwowane - wesela. Jedziemy do Gratzu. Nie znamy miasta, jest pózno a zagadniete osoby uparcie kieruja do drogich hoteli w centrum miasta. Pedzimy dalej na Wiedeń. 10 km za miastem znajdujemy bardzo sympatyczny (niestety nie tani) hotel H2O. Troche żal ze mamy tak mało czasu. Warto zatrzymać sie tu dłuzej ze wzgledu na aquapark w którym i my i dzieciaki moglibysmy poszaleć (wliczony w cene pokoji). Rano śniadanko i dalej w drogę.
 

Dalsza droga standardowo - Wiedeń - Mikulov - Olomuniec - Cieszyn - Warszawa
Bez niespodzianek
 
 

Podsumowanie


Podróz do Chorwacji oceniam jako bardzo udaną. 

  • Pomimo, że zapowiadała sie nieciekawa pogoda, na wybrzezu zastaliśmy słonko i niezbyt duże upały. 
  • Koszt wyjazdu również zaskoczył na + ( wydalismy znaczaco mniej niz na innych podobnych wyjazdach).
  • Napotkani ludzie nie zawsze byli wpozadku ale znaczaca wiekszośc jak najbardziej tak
  • W barach i restauracjiach nie ma siesty !!!
  • Komunikacja ze wzgledu na pokrewieństwo jezykowe bardzo ułatwiona
  • Drogi znakomite, jednak nie pozbawione wad (duzo remontów, brak postojów na autostradzie)

 
 

Linki



Wszystko o chorwacji... czyli strony www urzędów, instytucji kulturalnych, linii lotniczych, biur podróży, ośrodków informacji turystycznej, miast... na przewodnik.onet.pl

Podstawowe informacje i dobrzy ludzie na formum którzy pomogą i odpowiedza na pytania cro.pl (zanim zapytacie - poszukajcie w archiwum)