MONEMVASSIA


Mając doswiadczenia z wycieczki do Sparty na kolejny wypad na nastepny "palec" peloponeski wybieramy się naprawde wczesnie rano. Droga tak jak poprzednio kluczy by wreszcie od Sparty stać sie znosniejsza. 
UWAGA - dalej jedzie sie duzo spokojniej - Grecy ambitnie "prostuja" zakrety rozkopujac góry i budujac estakady. Zauwazyc mozna zmiane roslinności. Bardzo licznie pojawiaja sie tu pomaranczowe sady, o tej porze roku obwieszone owocami.
 

Docieramy do wybrzeża i naszym oczom ukazuje sie panorama z masywem na którym zbudowano miasto (zdjecie powyżej).


Monemvassia położona jest na ogromnej skale, która odzieliła sie od ladu w wyniku trzęsienia ziemi w 375r. W VI w. wybudowano tu miasto i port, które przez niemal siedem wieków pozostawało w rękach bizantyjskich.  Jedynie w 1249 r. po trzyletnim oblężeniu na krótko zdobyli ją Frankowie, którzy bardzo szybko musieli oddać miasto w zamian za uwolnienie pojmanego Guillaume`a de Villehardouina. Później był to główny port handlowy despotatu Morei i faktyczna stolica bizantyjskiej Grecji. Mistra, mimo obecności dworu, nigdy nie była niczym więcej niż dużą wsią, tymczasem Monemvassía w szczytowym punkcie swego rozkwitu liczyła 60 tys. mieszkańców. Strategiczne położenie i znakomite naturalne warunki obronne pozwalały miastu kontrolować morskie drogi z Włoch i Zachodu do Konstantynopola i Lewantu.

Nazwa miasta, utworzona od słów moni emvasis (jedyne wejście), pochodzi od jedynej drogi dojazdowej z lądu stałego, prowadzącej przez groblę (długości kilometra) i mostek, zbudowane juz w XX w. na miejscu dawnych drewnianych mostów). Ze wsi Géfira - gdzie rozpoczyna się szosa biegnąca groblą do Monemvassíi (czy też do Kástro, jak nazywają ją mieszkańcy) - średniowieczne miasto jest całkowicie niewidoczne, zbudowano je bowiem po przeciwnej stronie skały. Groblą udajemy sie do samej bramy wejsciowej (jest kawalek drogi do przejścia), tam zostawiamy rodzinki (zakaz parkowania) i szukamy miejsca parkingowego. Nie jest to łatwe. W zdłuż całej trasy upchane na palacym słoncu staja jeden za drugim auta az do samego mostu. 

Przechodzimy wąziutką ufortyfikowaną bramę i naszym oczom ukazuje sie miasto - spiętrzone jeden nad drugim domy, pokryte dachówką i rozdzielone wąskimi brukowanymi uliczkami, otoczone murem ogrody, charakterystyczne bizantyjskie kościoły i - wysoko w górze - nieprawdopodobnie długie zamkowe mury broniące Górnego Miasta, położonego na samym szczycie.

opis dolnego miasta i górnego miasta
(za przewodnik.onet.pl)

Kluczymy waskimi uliczkami, w ogromnym tlumie turystów (jest niedziela). Wszędzie sklepiki, restauracje, małe hoteliki. Wąska ścieżka wspinamy sie do Górnego Miasta. Warto się tu wspiąć nie tylko po to, by uciec przed rzadko tu docierającymi turystami. Jest ono znacznie rozleglejsze, niż wygląda z dołu. Przed zwiedzaniem warto zaopatrzyć się w prowiant. W niektórych miejscach można łatwo spaść ze skały lub wpaść do nieogrodzonego zbiornika na wodę, dlatego należy uważać na dzieci i nie zapuszczać się tu po zmroku. Wewnątrz wszystko obróciło się w ruinę, nierestaurowane i opuszczone.

Wracamy i na droge powrotną wybieramy ścieżke po murach. Ponieważ jest pora jak najbardziej obiadowa - na słuch (szczek sztućców) znajdujemy mila restauracyjke, lekko na uboczu głównego szlaku. Ponieważ jestesmy w miejscu bardzo turystycznym - wybor dań jest bardzo duzy.
 





pranie z hoteli wywozi sie na taczkach ;)oryginalna brama wejsciowa





 

Po wiedzaniu jedziemy jeszcze do wsi Géfira, żeby z pobliskich wzgórz zobaczyć panoramę. Droga asfaltowa konczy sie bardzo szybko. Nasze traktorki wspinaja sie jednak ostro po szutrówce, zeby dotrzec do miejsca skad widac ładnie okolicę i wyspę.
 
 
 

W drogę powrtona udajemy sie znana trasa przez Sparte. Jeszcze mały postój, żeby zanabyc czereśni od miłego pana, który proponuje jeszcze przyprawy, czosnek w wiankach czy naczynia z szyszek.

przydrozny sprzedawca - tutaj z czosnkiem









poprzednia strona
powrót do wprowadzenia