Trasa
mija monotoniie, z jedna niespodzianką. Wydawalo się, że Włosi mają tyle
autostrad, ze wiecej nie potrzeba a tu pod Wenecja droga zaskakuje nowymi
zjazdami nieobecnymi na mapach papierowych nie mówiac o nawigacji. A kierowanie
sie nawigacją w takiej stytuacji skutkowało "przejechaniem" wszystkich
wyrażnie oznaczonych zjazdów i koniecznośc nadłozenia drogi. Na poczatek
przedzieramy się przez uliczki Mestre - zaplecza mieszkalnego przemysłowej
Marghery. Miasta te połozone na brzegu zatoki powstały dopiero po Pierwszej
Wojnie Światowej. W Magherze ulokowano wówczas zaklady przemysłowe majace
dać zatrudnienie podupadajacej Wenecji. W efekcie spowodowało to odpływ
jej mieszkańców do tańszych i blizszych miejsc pracy mieszkań w Mestre.
Nie mówiąc o zanieczyszczeniach - woda w lagunach nie jest pierwszej, co
ja mówie nie jakiejkolwiej jakosci - po prostu szlam o lekko nieprzyjemnym
zapachu. Do sławnego miasta prowadzi z wybrzeża grobla z drogą wybudowana
w 1933 r dla robotników dojeżdzajacych do fabryk na wybrzeżu oraz tory
kolejowe poprowadzone jeszcze w XIXw. przez Austriakow. Tu kończy sie asfalt.
Auta trzeba zostawić na wielopoziomowym parkingu i ruszyc na spotkanie
z Wenecja.
Ponad
1000 lat sprawowala niepodzielne rządy na znacznych terenach w basenie
Morza Śródziemnego. Jej obywatele zyskali majątek i znaczenie dzięki kontaktom
handlowym ze wschodem. W epoce krucjat Wenecjanie transportowali i zaopatrywali
wojska krzyżowców, co zaowocowało ważnymi przywilejami handlowymi.
To podszepty jej władców skłoniły uczestników czwartej krucjaty do ograbienia
w 1204 r Konstantynopola z czego miasto czerpało zyski zarowno w łupach
jak i zajetych bizantyjskich terytoriach .
Wenecji
w Europie nie lubiano. W 1508 r powstała Liga, której przewodzili papież
Juliusz II, król francuski Ludwik XII, cesarz Maksymilian I i król Hiszpanii
i skupiła wszystkie potęgi europejskie w obozie wrogim Wenecji i postanowiła
zniszczyć jej imperium. I co z tego skoro gdy w 1516 r. zakończyła się
wojna, okazało się, że dyplomaci weneccy zagwarantowali miastu kontrolę
nad terenem równym niemal dawnemu? Pomimo wojen, zmiany szlaków handlowych,
prób przewrotów, ekskomuniki papierza republika trwala nadal.
Jej
istnienie załakończył Napoleon 12 maja 1797 r. wymuszajac zgodę na
likwidacje republiki. Zmienne losy historii powodowały przyłaczenie miasta
to do królestwa Włoch, to do Cesarstwa Austo-Węgierskiego by ostatecznie
w 1866 znów trafiła w granice Włoch. Miasto podupadło z potegi stajac się
atrakcja turystyczną..
Wenecja
otwiera swoje podwoje na kilka sposobów. Z parkingu mozna pójść pieszo,
popłynąć taksowka której naganiacze ustawiaja sie w przystani albo popłynac
tramwajem wodnym. Wybieramy tą ostatnia mozliwosc a poniewaz jest nas spora
grupka (10 osób ;) kupujemy bilet grupowy i płyniemy.
Funkcjonują
tutaj dwa rodzaje tramwajów wodnych:
-
vaporetti,
które służą wolniejszym rejsom po Canal Grande i na innych zatłoczonych
trasach,
-
motoscafi,
które kursują tam, gdzie natężenie ruchu jest mniejsze.
ACTV
dysponuje trzema rodzajami biletów turystycznych:
-
całodobowym
(9,30 Eu),
-
trzydniowym
(18,08 Eu)
-
oraz
siedmiodniowym (30,99 Eu),
które
są ważne we wszystkich autobusach i tramwajach wodnych kursujących w granicach
administracyjnych Wenecji. Za 7,75 Eu można kupić ważny 12 godzin bilet
na jedną z trzech konkretnych tras na Canal Grande, wyspach północnej części
laguny (w tym Torcello, Burano i Murano) oraz do Chioggia via Pellestrina
i z powrotem.
Za
cel podróży obieramy Pl. św. Marka. Warto poplynąc tam tramwajem ze wzgledu
na fakt, że większość najciekawszych obiektów jest rozlokowana właśnie
na trasie podrózy przy Canale Grande (link)
z głównymi fasadami skierowanymi tak że widać je bardzo dobrze tylko z
wody. Sam kanał wijąc się na długości niemal 4 km dzieli miasto na
pół.
W
Wenecji
jesteśmy juz kolejny raz. Tym razem czujemy się zwolnieni obowiazku obejrzenia
i znalezienia "wszystkiego" co znane i piekne.
A
jest co ogladać:
Po
wyjściu z tramwaju na Pl. Św. Marka w tłumie mijamy liczne stragany z plastikowymi
pamiatkami, maskami, stoiskami malarzy i innymi dobrami przygotowanymi
dla żądnych pamiatek turystów by zerknac tylko na Pałac Dożów i Bazylikę
św. Marka. Przyznaję - zawsze chcieliśmy zwiedzić ich piekne wnetrza ale...
kilometrowa kolejka jak zawsze odstrasza (rocznie przybywa tu ok. 20 mln
osób! Większośc tak jak my - przejazdem). Wybieramy się wiec spacerkiem
po waskich uliczkach miasta. Większość z nich to rio terrá (zasypane kanały)
stworzone w XIX w przez Austiaków. Zdala od centrum zobaczyc można Wenecje
prawdziwą i co ciekawe - czasami zupełnie pozbawiona turystów oblegających
głównie Pl. św Marka. Widok pustych uliczek nie powinien dziwić. Sporo
osób albo pracuje na stałym ladzie w zakładach przemysłowych albo juz sie
tam przeniosła. Liczba stałych mieszkańców starej Wenecji ciągle spada
(od ostatniej wojny ze 170 do 80 tys). Mieszkaniu w Wenecji nie sprzyja
też fakt, iż miasto kanałów tonie! Zjawisko to znane jest już od około
tysiąca lat, jednak w ciągu ostatniego stulecia jego tempo gwałtownie się
zwiększyło. Poziom miasta obniżył się w ciągu ostatnich 100 lat o około
24 cm.
W
mijanych kanałach spogladamy na gondole wraz z obsługujacymi je Gondolierami,
jak zawsze odzianymi w pasiaste koszulki i słomkowe kapelusze. Chętni
na kurs po metnej wodzie muszą przygotowac się na wydatek 62 Eu za - 50
minut (do 6 pasażerów), a za każde następne 25 minut dopłate 31 Eu. Może
nie jest to porażajaco drogo ale... sa to ceny sugerowane przez miasto
od ktorych czesto gondolierzy odstepują żądajac znacznie wyższych opłat,
zwykle juz po usłudze gdy już nie mozna sie nie zdecydować... Jakoś nie
bardzo ciagnie nas taka jazda.
Wenecja
oprócz podróży gondolami kojarzy nam się z karnawałem. A skoro karnawał
to i maski. Masek w mieście nie sposób nie zauważyć. Zalegają w wielu odmianach
zarówno w tanich, turystycznych wersjach dla turysty jak i tych bardziej
wyszukanych w eleganckich sklepach w mieście. W średniowiecznej Wenecji
produkcja masek była tak masowa, iż ich wytwórcy zwani mascheraio posiadali
nawet własne cechy. Przebrania twarzy wykonywali ze skóry, papieru lub
porcelany. Bogactwo wzorów i zdobień masek jest uregulowana określonymi
kanonami. Tradycja wielu z nich sięga XVI wieku, kiedy to w Wenecji narodziła
się commedia della arte rodzaj spektaklu teatralnego obrazującego kontrasty
pomiędzy miejscowym patrycjatem a miejskim plebsem.
-
Arlekin - czyli sprytny i
kochliwy służący w kolorowym stroju pajaca i czarnej masce
-
Pantalone - podstarzały zrzędliwy
patrycjusz, skory do zalotów,
-
Colombina piękna i sprytna
służąca w kolorowym stroju i czarnej masce na oczach,
-
Rosaura córka patrycjusza,
niezbyt posłuszna jego woli,
-
Florindo usychający z miłości
kochanek
Strojów i masek było jednak
znacznie więcej. Rodowód niektórych jest jeszcze starszy. W XIII wiecznych
w weneckich dokumentach wyszczególniono ponad sto różnych typów kostiumów
i masek. Wśród nich były m. in. tarocchi, czyli strój i maska za pomocą
którego upodobniano się do którejś z kart tarota. Po dziś dzień najbardziej
popularna jest biała i ponura maska o bardzo starym rodowodzie zwana volto
Nasyceni
widokami i atrakcjami docieramy do parkingu. Tutaj pakujemy sie do blaszanek
i do nastepnęgo punktu podrózy. Dziś jeszcze czeka na nas Ferrara.
|
  
        
     
|